Polski teatr od zawsze traktował scenę jak świątynię – miejsce martyrologii, zadumy i cierpienia. Ale czy to znaczy, że nie potrafimy się śmiać? A może po prostu wstydzimy się przyznać, że śmiech też jest sztuką?
KULTURA / TEATR |
Felieton
🖋 Autor: [Lampart]|
📅 Data publikacji: 25 wrzesień 2025
Polski teatr od zawsze traktował scenę jak święte miejsce – niemal jak ołtarz, na którym składamy ofiary z naszej historii, tożsamości i zbiorowych lęków. Od Mickiewicza przez Wyspiańskiego, aż po Kantora i Lupę – wciąż opowiadamy sobie i światu o cierpieniu, duchowości, o Polsce jako Chrystusie narodów. Z upodobaniem rozdrapujemy rany, drapiemy sumienia, stawiamy egzystencjalne pytania, a wszystko to z pełną powagą i odrobiną martyrologicznego patosu. U nas nawet szyby płaczą deszczem.
Tymczasem komedia w Polsce wciąż musi się tłumaczyć ze swojego istnienia. Repertuar farsy? Toż to teatr drugiej kategorii! Lekkie dialogi, sytuacyjne żarty, humor? To nie przystoi narodowi o tak ciężkim bagażu historycznym i emocjonalnym. Polska szkoła teatralna – zarówno ta twórcza, jak i krytyczna – hołduje raczej dramatowi niż uldze. Reżyserzy wolą analizować mroki ludzkiej duszy niż śledzić perypetie trzech stewardes w sztuce „Boeing Boeing” Marca Camolettiego.
A przecież komedia, zwłaszcza dobrze napisana i precyzyjnie zagrana, to sztuka niełatwa. Wymaga perfekcyjnego tempa, warsztatowej dyscypliny, zgrania zespołu, a przede wszystkim – wyczucia rytmu i smaku. Farsa to nie błazenada. To gatunek z zasadami, strukturą i dramaturgią, który – owszem – bawi, ale przy tym także komentuje, ironizuje, bywa kąśliwy i celny. Tak jak francuska tradycja sceniczna, tak jak klasyki brytyjskiej komedii – od West Endu po Broadway.
Trudno nie zauważyć, że za tym podejściem kryje się także głęboka różnica kulturowa. Zachodni teatr, nawet ten ambitny, nie wstydzi się dawać widzowi przyjemności. Śmiech nie odbiera powagi instytucji. W Polsce teatr to nadal przede wszystkim misja. Miejsce ważnych treści. U nas śmiech zbyt często uchodzi za zdradę sztuki wysokiej.
Notatka na marginesie!
W Polsce nadal dominuje podejście, że teatr to przestrzeń dla „ważnej sztuki”, a komedia bywa traktowana jako coś mniej wartościowego. Tymczasem dobre komedie sytuacyjne czy farsy wymagają precyzji, świetnego warsztatu aktorskiego i umiejętności budowania tempa – to wcale nie jest łatwiejsze niż dramaty.
Nie pomaga też fakt, że dominujący model to teatr repertuarowy – finansowany z budżetu, z silną misją edukacyjną. A skoro edukacja, to powaga. A skoro powaga, to dramat. I tak koło się zamyka. A przecież nawet nauczyciele czasem pozwalają sobie na żart.
Kontekst kulturowy komedii, takich jak „Boeing Boeing” „Mayday” czy „Szalone Nożyczki”
W przeciwieństwie do tradycji francuskich czy anglosaskich fars i komedii sytuacyjnych, które mają przede wszystkim dostarczać widzowi rozrywki, polscy twórcy teatralni częściej stawiają na dramaturgię, która zmusza do refleksji i wymaga od publiczności głębszego zaangażowania intelektualnego.
Polska scena teatralna wyrosła jednak z innej tradycji. Wpływ na to miała historia kraju, w której teatr pełnił funkcję nie tylko rozrywkową, ale także edukacyjną, patriotyczną i społeczną. Od czasów romantyzmu, przez okres zaborów, PRL, aż po współczesność, teatr często stawał się miejscem głębokiej refleksji nad kondycją człowieka, narodu i społeczeństwa. Twórcy, tacy jak Adam Mickiewicz (Dziady), Stanisław Wyspiański (Wesele), Tadeusz Kantor czy Krystian Lupa, nie koncentrowali się na lekkiej rozrywce, lecz na budowaniu przekazu artystycznego, który wymagał od widza interpretacji i aktywnego uczestnictwa w spektaklu.
Tymczasem sztuki takie jak Boeing Boeing Marca Camolettiego powstawały w epoce, w której teatr często pełnił rolę lekkiej, uniwersalnej rozrywki. Farsa była popularną formą teatralną, opierającą się na dynamicznej akcji, błyskotliwych dialogach i schematach komediowych, które bawiły publiczność niezależnie od jej pochodzenia czy doświadczenia życiowego. Francuski teatr komediowy, podobnie jak anglosaski West End czy Broadway, rozwijał się w kierunku spektakli łatwych w odbiorze, o szerokim zasięgu komercyjnym, co pozwalało na ich sukces w teatrach repertuarowych na całym świecie.
Polska tradycja teatralna – zaangażowanie zamiast eskapizmu.
Dlaczego komedie sytuacyjne są mniej popularne w Polsce?
- Dominacja teatru repertuarowego: Państwowe instytucje teatralne często preferują sztuki dramatyczne, które podkreślają ich misję artystyczną i edukacyjną.
- Oczekiwania reżyserów i artystów: Wielu twórców woli podejmować ambitne tematy, które mogą wpływać na publiczną debatę, niż sięgać po farsy czy lekkie komedie.
- Społeczna i historyczna wrażliwość widzów: Polski teatr rozwijał się w warunkach, gdzie kultura często była związana z walką o tożsamość narodową i prawdę historyczną, co sprawia, że widzowie są przyzwyczajeni do poważniejszych tematów.
- Rola festiwali i krytyki teatralnej: Współczesny teatr artystyczny w Polsce często jest nagradzany za nowatorstwo, eksperyment i intelektualną głębię, a niekoniecznie za umiejętność dostarczania prostej rozrywki.
Czy polski teatr powinien zmienić swoje podejście?
Na szczęście coś się zmienia. Coraz więcej prywatnych teatrów inwestuje w komedie, które gromadzą pełne sale i rozbawiają publiczność. Widownia nie chce już zawsze cierpieć – czasem po prostu potrzebuje się pośmiać. Uciec od rzeczywistości. Spędzić miły wieczór, bez rozkładania ludzkiej psychiki na czynniki pierwsze. To nie brak wrażliwości – to zdrowy rozsądek. I może właśnie tu jest szansa dla polskiego teatru, by odzyskał równowagę między zadumą a lekkością.
Nie chodzi o to, by odwrócić się od tradycji. Raczej – by ją poszerzyć. Dać miejsce także tym widzom, którzy przychodzą do teatru po ulgę, nie po katharsis. Bo przecież teatr nie musi być zawsze o tym, co boli. Może być też o tym, co rozśmiesza. I jedno, i drugie jest potrzebne. I jedno, i drugie ma swoją wartość. Bo jeśli naprawdę chcemy mówić o człowieku – to przecież człowiek nie tylko cierpi. Czasem też się śmieje.
I to też warto pokazać na scenie.
Notatka na marginesie
Polscy widzowie, zmęczeni trudnymi tematami, coraz częściej szukają w teatrze także odprężenia i rozrywki.
Podsumowując, polski teatr ma silną tradycję intelektualnego zaangażowania, ale jednocześnie istnieje przestrzeń na rozwój lżejszych form teatralnych. Wzbogacenie repertuaru o dobrze skonstruowane komedie mogłoby przyciągnąć nowych widzów i sprawić, że teatr stanie się jeszcze bardziej różnorodny.
Call to action dla teatrów? Może właśnie teraz, gdy świat potrzebuje oddechu, warto pokazać, że śmiech także może być sztuką. I to całkiem poważną.