KULTURA / TEATR/
Krytyczno-teatralny
🖋 Autor: [Anna Ostrowska]
📅 Data publikacji: 20 października 2025
Dom Kultury – kombajn do dożynek czy instytucja kultury XXI wieku?
Dom kultury w polskim wydaniu to instytucja, która miała być wehikułem lokalnej kultury, a często dzisiaj kończy jako magazyn z zajęciami dla dzieci, seniorów i znudzonych urzędników. Przez dekady nie zmieniła się formuła działania – zmienił się tylko świat dookoła. Dziś, gdy streaming zastąpił kino objazdowe, a TikTok warsztaty teatralne, domy kultury próbują być wszystkim naraz. Efekt? „1001 drobiazgów”, ale kultury jak na lekarstwo.
Dom Kultury – instytucja jak z „Misia” Barei
Wnętrza wielu takich placówek przypominają scenografię z filmu Barei – boazeria, sztuczne kwiaty i kalendarz z lokalnej piekarni. Atmosfera wiecznego prowizorium: coś się robi, ktoś przyjdzie, coś się rozliczy. I tak od trzydziestu lat. Brakuje odwagi, by powiedzieć wprost: formuła domu kultury wymaga resetu, nie kolejnej łatki w postaci warsztatów „zrób to sam”. Kiedyś te miejsca miały ambicję wychowywania przez kulturę; dziś często wystarcza, że „coś się dzieje” i że „ludzie są zadowoleni”.
Finanse: dożynki, orkiestra, patriotyzm – reszta: radź sobie sama
Domy kultury w Polsce przypominają portfele gminnych tradycji: na dożynki, gminną orkiestrę, chór parafialno-patriotyczny czy dekoracje na święta pieniądze zawsze się znajdą. Budżety zasilane są z samorządu, a samorząd ma swoje priorytety: wójt lub burmistrz chętnie pokaże się przy orkiestrze, na scenie dożynek lub przy patriotycznym apelu. Reszta — czyli prawdziwa, twórcza, nienamacalna kultura — musi radzić sobie sama: granty, wolontariat, składki rodziców, sponsorzy lokalni, zbiórki na portalu crowdfundingowym.
Według danych GUS przychody instytucji kultury wyniosły 4 203,9 mln zł (+10,3% rok do roku), koszty +9,2%, a nakłady inwestycyjne spadły o 5,9% [2]. Samorządy wydały 3 388,5 mln zł na kulturę i ochronę dziedzictwa – ale lwia część idzie na instytucje upowszechniające kulturę w klasycznym stylu: orkiestry, dożynki, festyny [3].
I tu dochodzimy do absurdu: sport (który ma własne instytucje, związki, kluby i dotacje) bywa w budżecie domu kultury równie ważny jak działania artystyczne. Przepisanie środków z koła teatralnego na turniej piłki nożnej czy organizację biegu „o puchar wójta” nikogo już nie dziwi. Ale co ma wspólnego z kulturą właściwie sport? To trochę jakby w bibliotece zacząć hodować rybki akwariowe, „bo to też forma spędzania wolnego czasu”.
Mister Dyrektor – menedżer czy wykonawca poleceń?
Teoretycznie dyrektor domu kultury jest kapitanem statku. W praktyce – marynarzem wiosłującym do taktu magistratu. Konkursy na dyrektora mają promować wizje i innowacje, ale częściej nagradzają tych, którzy potrafią grać w bingo z oczekiwaniami urzędników. Środki na realizację autorskich programów? Też raczej z gatunku fantastyki niż budżetu.
Zamiast liderów, mamy często urzędników w kostiumie animatora. Ich kreatywność ogranicza się do dopasowania pomysłów do rubryk we wniosku grantowym. Polityka kulturalna w samorządach bywa przypadkowa, a dyrektorzy muszą żonglować między potrzebami mieszkańców, oczekiwaniami władz, a własnym sumieniem. W efekcie powstaje zarządzanie kulturą przez przeczekanie – od jednej dotacji do drugiej, od jednej kadencji do drugiej.
Skutek? Wizje i programy często kończą w szufladzie. Dyrektor ma „robić dożynki, orkiestrę i chór” – reszta to luksus.
Dom Kultury – „Zróbmy wszystko, byle było”
Warsztaty kulinarne, brydż, karaoke, rękodzieło, joga, disco polo, dożynki, zajęcia z języka angielskiego, kino plenerowe… W domu kultury znajdzie się wszystko. Tylko pytanie: czy to jeszcze kultura, czy już oferta centrum handlowego? Kiedyś mówiło się „dom kultury”, dziś bardziej pasuje „dom wielofunkcyjny” – coś między świetlicą, przedszkolem, a klubem seniora.
Programy wielu ośrodków przypominają listę przypadkowych aktywności, które mają przede wszystkim wypełnić grafik i „zrobić frekwencję”. Nie chodzi już o to, by wychowywać przez sztukę, animować lokalne środowisko czy rozwijać wrażliwość estetyczną – liczy się, by „coś się działo”. Kultura staje się towarem, a uczestnik – klientem. Zamiast rozmowy o wartościach, mamy walkę o uwagę i kliknięcia.
To oczywiście nie wina samych domów kultury. Od lat są one ofiarą systemu, który wymaga statystyk i raportów zamiast efektów trudniejszych do zmierzenia – jak rozwój kompetencji kulturowych czy integracja wspólnoty lokalnej. Zamiast kuratora czy animatora, coraz częściej potrzebny jest „koordynator projektów” – człowiek od grantów, Excela i promocji w mediach społecznościowych.
W efekcie dom kultury staje się przestrzenią, w której każdy znajdzie coś dla siebie, ale nikt nie znajdzie sensu. W imię dostępności gubi się misja, a kultura zostaje zastąpiona rozrywką. Trudno mówić o tworzeniu wartości, kiedy najważniejsze pytanie brzmi: „czy ludzie przyjdą?”.
4. Kadra – przypadek czy misja?
Oferta to jedno, ale instruktorzy, animatorzy, edukatorzy to często serce działalności domu kultury. Jeden dobry instruktor potrafi przyciągnąć młodzież z całej gminy; gdy go zabraknie – koło teatralne może zaniknąć. Współczesna konkurencja (Netflix, Instagram, YouTube) wymaga oferty dynamicznej, kreatywnej, odpowiadającej potrzebom pokolenia wychowanego w sieci. Uwagi nastolatków, nie da się ich przyciągnąć „zwykłą” ofertą sprzed dekady.
Jak pokazuje analiza infrastruktury domów kultury w Polsce: „Dom kultury to instytucja wielokierunkowa, ale infrastruktura często traktowana jest jako obiekt użytkowy, nie jako przestrzeń rozwoju animatora”. rob.uksw.edu.pl
Praca w domu kultury wymaga pasji, ale system wynagradza głównie cierpliwość i elastyczność wobec absurdów biurokracji. Brak szkoleń, niskie płace, ogromna rotacja – to codzienność wielu placówek. Tymczasem to właśnie instruktorzy, animatorzy i edukatorzy są ostatnim bastionem sensu. Bez nich nawet najlepszy budynek i sprzęt pozostaną tylko ładną scenografią.
Publiczność – dzieci, młodzież, seniorzy. A gdzie reszta?
Badania pokazują jasno: domy kultury skupiają się na dzieciach (¾ badanych dyrektorów wskazuje je jako główną grupę), młodzieży i seniorach. Dorośli w wieku produkcyjnym to z kolei ziemia niczyja – „stracone pokolenie” uczestników kultury. Efekt? Coraz większy rozdźwięk między tym, co dom kultury oferuje, a tym, czego lokalna społeczność naprawdę potrzebuje.
Tymczasem to właśnie trzydziesto- i czterdziestolatkowie mają dziś największy potencjał – są aktywni zawodowo, ale szukają kontaktu z innymi i sensownych form spędzania wolnego czasu. Problem w tym, że nie odnajdują się w schemacie: teatrzyk dla dzieci o 17:00, joga dla seniorów o 10:00. Brakuje wydarzeń, które byłyby wspólne, łączyły pokolenia, dawały poczucie wspólnoty. Dom kultury nie może być tylko dla „wybranych grup”, jeśli ma być naprawdę domem dla wszystkich.
A jak jest za granicą?
Domy kultury w Europie Zachodniej to nie świetlice z karaoke, lecz miejsca integracji społecznej, promocji lokalnych twórców i platformy dla oddolnych działań. W Polsce – częściej harmonogram, który wygląda jak oferta biura turystycznego wczasów w Karpaczu. Tam – strategia. Tu – „zróbmy coś, żeby było”.
W Holandii czy Danii centra kultury współpracują z lokalnymi artystami, fundacjami, szkołami, przedsiębiorcami. Są przestrzenią spotkań, debaty i twórczości, a nie tylko organizacji zajęć. To miejsca, które rosną razem ze społecznością. Przykładowo projekt RECcORD „Rethinking Cultural Centres in a European Perspective” badanie dotyczy instytucji kultury jako aren uczestnictwa obywatelskiego. pure.au.dk
W Polsce natomiast częściej spotykamy harmonogram wydarzeń niż strategię rozwoju, ofertę zajęć niż plan na kulturę. Jak ujął autor: „centrum kultury z definicji obejmuje różne dziedziny sztuki… pytanie tylko, czy dom kultury jest jeszcze w stanie promować kanon, zajmować się pełnym zakresem kulturalnych aktywności”. jarocin21.pl
Zmiana polegałaby na zaprojektowaniu instytucji w sposób świadomy, wielowymiarowy – a nie reaktywny. W Polsce też można tak działać – ale wymaga to zmiany myślenia: z „realizowania budżetu” na „realizowanie misji”.
To po co nam w ogóle domy kultury?
Może trzeba powiedzieć to głośno: niektóre funkcje domów kultury są dziś lepiej realizowane przez inne podmioty – szkoły, NGO-sy, Uniwersytety Trzeciego Wieku, kluby sportowe. Jeśli dom kultury nie ma jasnej misji i kompetentnej kadry, to pozostaje mu rola wypożyczalni sal i organizatora pikników. Tylko czy o to chodziło, gdy je powoływano?
Być może zamiast reanimować instytucję z XX wieku, trzeba ją na nowo wymyślić. Dom kultury nie musi być „domem wszystkiego”. Może być miejscem sensu – spotkań, dialogu, wspólnego tworzenia. Ale żeby tak się stało, potrzebna jest odwaga: by przestać gonić za liczbami i wrócić do idei, że kultura to nie event, tylko relacja.
Podsumowanie (ostre jak trzeba)
Domy kultury przypominają dziś rodzinny kredens po babci – wszystko w nim jest, trochę trąci myszką, ale szkoda wyrzucić, bo sentyment. Problem w tym, że kredens nie spełnia funkcji lodówki XXI wieku, tak samo jak dom kultury nie spełnia funkcji centrum kultury XXI wieku. Potrzebujemy nie kolejnych warsztatów decoupage, lecz instytucji, która naprawdę buduje lokalną kulturę. W przeciwnym razie domy kultury będą miejscem, gdzie kultura umiera, stojąc w kolejce po dotację.
Bibliografia
- Gielata, Agnieszka. „Miejskie domy kultury jako instytucje kultury – miejsce w kulturze i gospodarce”. Zeszyty Naukowe WSOWL Nr 4 (166) 2012. YADDA
- „Publikacje dotyczące polskich domów kultury”. Zoom na Domy Kultury, dostęp 2025. zoomnadomykultury.pl
- „Działalność domów kultury”. Narodowe Centrum Kultury, 2019. | Narodowe Centrum Kultury
- Fazlagić, Jan & Rudnicka, Natalia. „Assessing the development of cultural institutions in Poland – a multidimensional comparative analysis”. Scientific Papers of Silesian University of Technology. Organization and Management Series No. 184 (2023). managementpapers.polsl.pl
- Wiśniewski, R. „Domy kultury we wspólnotach lokalnych”. Polityka Społeczna, 2022. polityka-spoleczna.ipiss.com.pl
- Król, K. „Assessment of the Cultural Heritage Potential in Poland”. Sustainability 13(12), 2021. MDPI
- „Krótka historia domów kultury w Polsce – KDS-Klinkier.pl”, 2020. kds-klinkier.pl
- Eriksson, B. (red.). RECcORD – Rethinking Cultural Centres in a European Perspective. 2017. pure.au.dk